Ostatni już weekend spędziliśmy w Walii – krainie spowitej chmurami, pełnej legend, zamków i górskich grani. Gdziekolwiek się jest w Walii zawsze w pobliżu są góry albo morze. Dojazd był pełen krętych dróżek i polan, na których pasały się setki owiec. Naszą podróż zaczęliśmy od zwiedzania Barmouth, pięknej miejscowości turystycznej nad morzem Irlandzkim, gdzie relaksowaliśmy się spacerując po pięknej, szerokiej plaży. Kolejną atrakcją była wioska w Portmeirion, gdzie mimo skróconej drogi z powodu powalonych przez ostatni sztorm drzew, mogliśmy zwiedzić miejsce pełne walorów zarówno przyrodniczych jak i architektonicznych. Pod koniec dnia zwiedziliśmy ruiny Criccieth Castle, gdzie mogliśmy cofnąć się do czasów średniowiecznej Walii. Następnie udaliśmy się do miejsca naszego noclegu, był to ośrodek, który zamieszkiwali głównie Polacy, weterani wojenni. Mogliśmy tam odpocząć oraz zjeść posiłek po męczącej podróży. Nazajutrz rano mieliśmy okazję spróbować niektórych przysmaków dobrze znanego obfitego śniadania angielskiego. Gdy byliśmy już wzmocnieni i gotowi na następne przygody odwiedziliśmy starą walijską wioskę wybudowaną przez jej mieszkańców, do której nie było dostępu przez wiele lat ze względu na położenie między morzem, a otaczającymi ją ze wszystkich stron klifami. Było to również jedno z pierwszych miejsc gdzie otworzono walijską szkołę. Następnie zrobiliśmy sobie przerwę na obiad. Po drodze wstąpiliśmy do miejscowość o najdłuższej nazwie w Europie. Zakończeniem naszej walijskiej przygody była wizyta w popularnej turystycznej miejscowości Llandudno i szczyt góry Great Orme. Mimo zmęczenia pełni wrażeń dotarliśmy do domu, by przygotować się na kolejny tydzień praktyk.
