To już drugi tydzień naszych praktyk w Wielkiej Brytanii. Dla 11 dziewcząt z klasy 3 technikum o profilu turystyczno-hotelarskim i ich opiekuna – pani Bożeny Rosickiej – lot był wyjątkowo spokojny a na lotnisku w London Luton powitał nas ciepły, słoneczny poranek. Czekał tam na nas sympatyczny Richard, który zawiózł całą grupę busem do Wolverhampton. Dziewczyny bardzo szybko zaaklimatyzowały się w nowej rzeczywistości i czują się jak u siebie w domu. Trzeba przyznać, że pomimo tego, iż każda z nich jest inna, żyją zgodnie i harmonijnie, mają ustalony plan działania. Dobrze wiedzie im się też na praktykach. Część osób odbywa je w biurze podróży w Birmingham, trzy dziewczyny zdobywają nowe doświadczenia w Wolverhampton Art Gallery, kilka uczennic uczy się fachu w miejscowych hotelach. Dzięki europejskim programom młodzież Cogito zdobywa nowe umiejętności, szkoli język angielski, poznaje tutejszą kulturę i obyczaje. Od poniedziałku do piątku życie tutaj toczy się swoim rytmem-praktyki-zakupy-odpoczynek, natomiast weekendy zarezerwowane są na wycieczki. Tak też było w minioną sobotę i niedzielę.
Weekend dostarczył nam wielu niezapomnianych wrażeń, I tak w niedzielę pojechałyśmy na wycieczkę do przepięknej Walii. Jej program był dość intensywny. Wyjechałyśmy wczesnym rankiem, by za 2,5 godziny znaleźć się nad oceanem w Barmouth, potem zwiedziłyśmy urocze Portmairion, następnie Conwy, gdzie chodziłyśmy po średniowiecznych, okalających miasteczko, murach, wpisanych zresztą na listę UNESCO. Po drodze olbrzymie wrażenie zrobił na nas niezwykle krajobrazowy Narodowy Park Snowdonia – rozłożyste góry, olbrzymie przestrzenie, niespotykana zieleń, no i wszędzie pasące się owce. Zresztą ogromne zielone masywy górskie i owieczki towarzyszyły nam już od początku podróży. Na koniec czekała na nas jeszcze jedna atrakcja. W wiktoriańskim kurorcie Llandudno wjeżdżałyśmy kolejką z początku XX wieku, aby w punkcie widokowym zobaczyć rozlewający się ocean… Cudne widoki i niezwykle silny wiatr, który uświadomił nam ogromny żywioł przyrody… Wróciłyśmy późnym wieczorem, zmęczone, ale pełne wrażeń. O ile Walia dostarczyła nam doznań turystyczno-krajobrazowych, prawdziwym hitem weekendu okazał się majestatyczny średniowieczny zamek obronny Warwick, który zwiedziłyśmy w sobotę. Chyba nikt nie spodziewał się takich emocji. Bardzo spodobał się nam nie tylko jego wygląd zewnętrzny, ale też bogate wnętrza, oddające historię twierdzy, a postaci z epoki przedstawione zostały tak realistyczne, że nieraz trudno było odróżnić kto jest żywy, a kto nie. Piękne jest też otoczenie zamku – przepływająca rzeka Avon, rozległy park i wiele atrakcji dla turystów np. pokazowe loty orłów. Wreszcie przyszedł czas na lochy i… brakuje słów, żeby to opisać… to trzeba przeżyć. Średniowieczne, mroczne podziemia przy fantastycznej teatralnej inscenizacji z żywymi aktorami, którzy nie mieli nad nami litości i wzięli nas do udziału w tym niezwykłym, mrożącym krew w żyłach, przedstawieniu. Na szczęście dziewczyny wykazały się dobrą znajomością angielskiego, chociaż każda z nas marzyła, żeby nie zostać wywołaną do odpowiedzi… Nie udało się to dwóm Wiktoriom, które jednak znakomicie podołały zadaniu. Zgodnie stwierdziłyśmy, że żadna z nas do tej pory nie przeżyła czegoś podobnego. Groza, przerażenie, strach, wrzaski, zaskakujące efekty dźwiękowe i wizualne, mrok, lustrzany labirynt… Niektórzy zwiedzający nie wytrzymali takiej dawki nerwów i wychodzili na zewnątrz. Po zwiedzeniu zamku miałyśmy zaplanowany posiłek, ale żadna z nas długo nie była głodna… Ochłonęłyśmy dopiero wieczorem… Po intensywnym weekendzie czekał na nas drugi tydzień praktyk i jak zwykle w poniedziałek po śniadaniu każda z dziewcząt udała się w do swojego miejsca pracy a co dalej… o tym już w kolejnej relacji.